Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/345

Ta strona została uwierzytelniona.
331
PIEŚŃ JONATESA.

Eleazar szarpnął brodę niespokojny i zły. Nienawidził ludzi, którzy bez jego wiedzy śmieli głosić jakiekolwiekbądź mowy.
Głos Jonatesa szedł daleko ku murom ogromnym świątyni i gnał ku arkadom Antonji:
— O Jeruzalem, Jeruzalem! Na cóżeś dziewic czystych tyle wychowało, nacóżeś młodzieńców foremnych kształciło, gdy oto zbrodnia jest nam matką rodną, a ojcem synów gwałt dziki? Na cóż oblubieńców w twych murach jest tylu, gdy zbrodnia z gwałtem poszła do łożnicy i synów trzech ci zrodziła?!
— O Miasto święte! Któryż kamień krwawy, któryż trup znieważony, któryż grób otwarty, któryż dom rozwalony, któraż świątynia zbezczesz-