Ta strona została uwierzytelniona.
67
MISJA ANANA.
— Ha-ha-ha — rozległ się rubaszny śmiech żołnierzy.
I wraz objaśniał go jeden ze zbrojnych.
— Zaczem nie wiesz — mówił — iż ludzie Jana z Gischali usiłują wyprzeć nas z przybytku pańskiego i naciskają nieustannie? Wystawili przeciw nam kusze i balisty. Pątników to jeszcze przepuszczają za okupem, ale nie bacząc na nic, rzucają nawet w czasie ofiar dzidy i głazy i kładą śmiercią przy ołtarzach kapłanów i pielgrzymów na równi z naszym żołnierzem na murach. Ich to krew i ich to ciała gniją dokoła. Czasu nam brak na palenie lub chowanie trupów, bo musimy oganiać się orężem!
Anan stanął pośrodku podwórza ofiarnego, wzniósł w górę ręce, mo-