Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.
81
MISJA ANANA.

Potężny ogień rósł coraz bardziej w miarę jak się zbliżali. Z dołu główną ulicą czarny tłum gnał wśród przerażających okrzyków bólu i rozpaczy.
Kilku młodzieńców przebiegło koło nich w panicznym strachu, rzuciwszy broń na widok straży.
— To nasi ludzie — rzekł jeden z żołnierzy Jana — nie poznają nas!
Zatrzymali starca, który spazmatycznie trzymając za ręce dwóch młodych chłopców, rzucił się przed nimi na kolana.
— Pomiłowania! — szlochał starzec — ja wasz brat i z tej samej krwi judzkiej! nie szargajcie siwizny mych włosów krwią! wiodę pacholęta Izajasza! krwi są królewskiej! ojca im