Ta strona została uwierzytelniona.
A wicher zahuczy
Po mroźnem gdzieś niebie,
To zaraz się bliżej
Tulimy do siebie.
Wtem nagle drzwi skrzypną
— Pochwalon! — ktoś powie.
Wszedł biedny podróżny
W kapturze na głowie.
My dzieci już w strachu,
Za pasem już nogi...
A przybysz: — Z dalekiej
Powracam ja drogi —
I stoi i patrzy,
Oparty o ścianę,
I łzy mu u rzęsów
Tak świecą jak szklane...
A tata do niego:
— Gość w chacie — Bóg w chacie —
Siądź z nami u ognia
I ogrzej się, bracie!