Ugodziwszy do służby bąka na panoszę,[1]
Za cztery srebrne grosze,
Które zamierzał wybić z miesięcznych promieni,
(Jakby je miał w kieszeni!)
Zrazu wszystko szło dobrze. Rumak długonogi,
Rzuciwszy ziemi progi,
Wzniósł się z rycerzem światła nad najwyższą trzcinę.
(Nawet wyżej odrobinę).
A bąk trąbił pojezdne, strzegąc złej przygody,
Wedle rycerskiej ustawy i mody.
Tak przebyli — a nów był — staje, lub dwa staje.
Mamże opisywać kraje,
Które się rozciągały poza dworskim stawem?
Mamże spojrzeniem ciekawem
Przeglądać niezabudek państwa i łotoci,
Kiedy noc je zbłękitni, a miesiąc wyzłoci?
Mamże chór olimpijski żab przekuć na głosy,
Nizać dyjamenty rosy.
A błądząc przez dziewicze tataraków bory,
Oksydowane srebrem potrącać bisiory,
I z bajki czynić pejzaż, aby mnie tymczasem
Odjechał mój bohater, co już jest pod lasem?
Nigdy! Porzucam pędzle i chwytam za pióro.
Do licha z romantyzmem, trzeźwa powieść górą!
Lecę. Wtem rozmarzony pędem swojej szkapy,
Świerszcz złoży łapy.
- ↑ giermka.