Brzęczą kosy w łące,
Brzęczą, pobrzękują,
Kosiarze się śpieszą;
Bo południe czują.
Uwijaj się raźno
Ostra moja koso:
Nim wysieczem po las
Obiad nam przyniosą.
Pot otrzemy z czoła,
A zaś z kosy trawę,
Zasiądzięm pod gruszą
Cienistą murawę.
A tu słonko patrzy
Na naszą robotę
I otwiera z dziwu
Swoje oczy złote.
Cichy wieczór już zapada,
Zgaśnie zorza wnet,
A pod lasem, pod olszowym,
Słychać rżenie, — het!
Siwy konik tam się pasie,
Siwy konik moj,
Jest tam łączka z drobną trawką,
Jest kryniczny zdrój!
Siwy konik rży po łące,
Rozlega się głos;
Leci echo od olszyny
Polem pełnym ros.
A miesiączek cicho wstaje,
Lipa sypie kwiat.
Cudnaż, cudna, noc ta letnia,
Cudny jest ten świat!
A jak ja urosnę,
Sprzęgnę wołki siwe,
Będę orał, zaorywał
Tę pszeniczną niwę.
A jak ja urosnę,
Wezmę złote ziarno,
Będę siewał wczesną wiosną
Ziemię naszą czarną.
A jak ja urosnę,
Nie poskąpię ręki,
Będę kosił bujną niwę
I śpiewał piosenki.
Oj ty bujna niwo,
Ty pszeniczne pole,
Nie żal tobie pracy naszej,
Ni potu na czole!