— Dobrze, proszę pana! Zaraz podam! — odrzekła pełna otuchy.
Pan spojrzał, czy stół nakryty, potem wziął wielki nóż, do rozcinania drobiu służący, wyszedł na ganek i zaczął go ostrzyć.
Tymczasem nadszedł gość i zapukał grzecznie do drzwi.
Małgosia wyjrzała, a zobaczywszy gościa, położyła palec na ustach i szepnęła:
— Cicho! Zmykaj pan co tchu! Mój pan zaprosił pana wprawdzie na kolację, ale zamiarem jego jest, obciąć panu uszy. Nieszczęście będzie, gdy mu pan wpadniesz w ręce! O... słuchajże pan... ostrzy właśnie wielki nóż.
Gość usłyszał odgłos ostrzenia noża i zbiegł coprędzej ze schodów. Małgosia nie leniąc się, pospieszyła do pana i zawołała, łamiąc ręce:
— Ślicznego gościa zaprosił pan na kolację!
— Cóż to znaczy, Małgosiu! — spytał pan.
Strona:PL Królewna Gęsiarka i inne bajki.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.