Strona:PL Królicki Odezwa do matek 027.png

Ta strona została uwierzytelniona.

litując się nad „szarym końcem“ t. j. nad nami dziećmi, próbował nam nalać cokolwiek wina. Ojciec nigdy wszakże na to nie pozwalał. Dla dzieci mawiał najlepsze gęsie wino, wskazując na karawkę z wodą. I tak trzeba się było zawsze kontentować kieliszkiem napełnionem białem, gęsiem winem, prosto ze studni. Nie przypominam sobie, abyśmy jako dzieci kiedykolwiek tęsknili za prawdziwem winem. Pożądliwem natomiast okiem spoglądaliśmy na talerze z owocami i łakociami, dopóki te nie dotarły szczęśliwie na nasz szary koniec.
Czy sądzicie matki, że piszący te słowa jako dziecko, sam jeden tak myślał? Starajcie się tylko poznać wasze dzieci, a przekonacie się, że i one szybko pogodzą się z myślą, że woda dla nich najlepsza.
Bolesne nad wyraz i smutne są te chwile, które matka spędza przy łóżeczku chorego dziecka. Jakie to myśli cisną się wtedy do głowy. Jakich to sposobów użyłaby, byle tylko swe chore biedactwo uleczyć. Ostatni grosz odłożony na czarnę chwilę wyjmuje się wtedy z węzełka na lekarstwo dla dziecka ukochanego. — Gdy wszystko nic nie pomaga, to posyłasz matko po wino, po dobre, drogie wino. To musi pomódz, myślisz. Że tak myślisz, że tem się łudzisz, któż się będzie dziwił? Wszakże ludzie do wina tak przywiązani, wszakże tyle grosza na wino poświęcają.
A jednak matko, proszę cię, nie dawaj nigdy dziecku wina w chorobie, tem mniej, broń Boże wódki.
Lekarstwo jakie lekarz dziecku zapisze, dawaj sumiennie podług przepisu, nad dzieckiem troskliwą