Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.
—   95   —

radabym coś więcéj wiedziéć o nim nad to, że jego ojciec był dobrze z mężem moim. Co to za człowiek??
Bolek pamiętał dobrze jak mu się znaleźć wypadało — zmilczał ruszając ramionami.
— Mów bo pan mi szczerze, jak swéj dobréj przyjaciółce, która go nie zdradzi, potrzebuję wiedziéć.
Podała mu rękę i ścisnęła sympatycznie dłoń młodzieńca, który po za siebie się obejrzawszy, pocałował rączkę przyjaciółki. Nastąpiła chwila milczenia, która oznaczała zobopólne wzruszenie wielkie. Z piersi pełnych pani domu wyrwał się jak zefir westchnienia.
— Mów pan — rzekła — bo musimy powrócić.
— Chociaż towarzysz mój, chociaż zwał się moim przyjacielem, odezwał się Bolek — wyznam pani, nie jest mi sympatyczny.
— Mnie téż — potwierdziła radczyni — ale cóż więcéj? otwarcie!
— Jest to natura zimna, szyderska, realista, sceptyk, cynik. Żadnéj religii, najmniejszego uczucia szlachetniejszego, serce wyschłe... ironia chodząca, a przytém...
Tu się zatrzymał nieco.
— Kończ pan, kończ, śmiało! nalegała pani.
— Niestety! interesowany nad wyraz wszelki, delikatności najmniejszéj. Pieniądz dla niego bóstwem.
— To okropny człowiek — zawołała radczyni ze zgrozą.