Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.
—   97   —

— Winszuję ci — rzekł — widzę, że tu jesteś na dobréj stopie, jakby domowym... Jam tu w mieście tak obcy, że oprócz kochanego radzcy, nikogo nie mam.
— Mnie nie liczysz? — zapytał Bolek.
— Sądzę, że nie życzysz sobie, abym cię rachował.
— Owszem, proszę o to — odparł Tanczyński.
Radzca nadchodzący z panem Serafinem przyłączyli się do nich, wróciła panna Emma, za którą była na chwilę wyszła matka, aby ją przestrzedz, żeby się nazbyt z doktorem nie poufaliła.
Towarzystwo całe niemal, z wyjątkiem doktora i Serafina przybrało jakieś postawy sztywne i nakrochmalone. Panna Emma nawet straciła swą swobodę, radczyni chmurna bardzo obracała żywo pierścionki na palcach, co dla męża było znakiem do najwyższego stopnia posuniętego rozdrażnienia. W prostocie ducha przypisywał je obiadowi, na który przybyło nagle trzy osoby.
Bolek chodził z wyrazem dystyngowanéj melancholii, dla utrzymania się w charakterze swym, ale w istocie był rad z siebie i szczęśliwy niezmiernie, że doktorowi stołka przystawił. Nie wątpił, że pani go z domu potrafi wykurzyć — a tego mu było potrzeba. Panna Emma patrzała nań zbyt sympatycznie.
Oprócz tego miał zamiar Tanczyński wychodząc z obiadu, poprosić doktora o pożyczkę téj małéj sumki, któréj zawsze jeszcze potrzebował, a nie-