Spojrzał na młodzieńca, który się uśmiechał, nie biorąc tego na seryo. Obraził się stary i podniósł a wyprostował.
— Blagi się ucz! tak — dodał stukając palcami po stole. Dziwisz się że ja ci to mówię? hę! komu innemu sekretu tego nie wyjawię, ale ciebie szczęśliwym chcę widziéć — krew mnie do ciebie wiąże, dzieci własnych nie mam, interesujesz mnie! Widzę ze wszystkiego iż masz skłonność młodzieńczą, do téj naiwności głupiéj, co was wszystkich gubi. Chcę ci oszczędzić smutnych doświadczeń i zmarnowania lat drogich, mój Bolku — dla tego jestem z tobą otwarty. Ucz się zawczasu blagi!
Potrząsł połami szaraczkowego surduta.
— Widzisz, na starość bym nie chodził w skromnym sieraczku, gdybym wcześniéj to wiedział co dziś tobie mówię. Prawdą i prostą drogą do niczego nie dojdziesz, sentymentami się brukuje gościniec do łachmanów. Łgać trzeba, komedyantem być i blagi się uczyć. Masz i twarzyczkę ładną i sprytu dosyć — ale na tém nie koniec! Ludzie ciebie wyzyskają, wyduszą jak cytrynę i rzucą precz — lepiéj żebyś ty z nich sok wycisnął dla siebie.
— Jedno z dwojga na świecie, albo być duszonym lub dusić — pośredniego niema nic.
Znowu popatrzał na Bolka.
— No, tak, potwierdził — nie ma nic.
— Wujaszek dziś w przedziwnym humorze, słowo daję! — odezwał się śmiejąc Bolko.
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.
— 5 —