Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.
—   147   —

— Zatém oblężenie i konkury — rzekł ciągle w żart obracając rozmowę — ale to ma być osoba często dziwaczna, kapryśna — a nuż, po kilku tygodniach...
— To sprawa mojéj kuzynki — odparł Serafin — poczciwa dobra kobiecina jest z nią w najściślejszych stosunkach, gdy się przekona, że z tego nic nie będzie, powie mi. Ona każe być najlepszych nadziei!.. Westchnął p. Serafin.
— Wiesz co panie Bolesławie — dodał — żeby tak jeszcze Dziembina mogła swojéj pulchności trochę oddać mojéj pani — dla obu byłoby z korzyścią!! Niema co kłamać i uwodzić się — trochę chuda, a zważywszy, iż niewiasty na siebie wiele kładną różnych mamideł — może nawet być i mocno chudą...
Bolek nie zastanowiwszy się widać, jakby mimowolnie mu się to wyrwało — zawołał.
— Ma śliczną kibić i znowu tak... jak pan powiadasz...
Serafin popatrzał nań tylko, i nie odpowiedział nic. Nie uderzyło go to ujęcie się za panią Laurą, dnia tego był widocznie znudzony czemś i niespokojny. Odwiedziny ranne arendarza na humor jego wpłynęły fatalnie. Wesoła twarz szlachcica była posępną, pofałdowaną i przygniecioną jakimś ciężarem myśli, do którego dźwigania nie nawykła. Bolek przeciwnie promieniejący był, wesół, żartobliwy — i wyzywający.
Przesiedzieli tak z sobą na kanapie z godzinę. Serafin spojrzał na zegarek, wniósł aby się przejść