w obec młodzieży, powinien jéj nadać coś uroczystego.
Ucieranie nosa u p. Maciórka odbywało się jakby jakaś ceremonia ważna, mająca formy niezbędne, od których się odstąpić nie godziło. Dobywał chustkę z namaszczeniem, rozwijał ją z uwagą skupioną, szukał w niéj miejsca, krytyczny czyniąc przegląd całości, na ostatek zakładał na nos, a spełniwszy z pomocą rąk obu zadanie — zwijał na nowo, systematycznie, pilno ochronny ów płatek, i wtykał go do kieszeni, tak aby w niéj mógł nie naruszony spoczywać.
Obyczaj ten pozostał mu z czasów profesury, nie zmienił go teraz Maciórek, gdyż nadawał mu powagę, a w wielu wypadkach, czas do namysłu z odpowiedzią. Zaskoczony pytaniem kłopotliwém, dobywał chustki i to go salwowało.
Bolek znając już nawyknienie wuja, milczał i czekał — Maciórek odetchnął silnie, wciągając powietrze przez odświeżone kanały oddechowe, i mówił daléj.
— Widzisz, kochany mój, że czynię z siebie dla ciebie co mogę. Nie pożyczam ci pieniędzy, to prawda, jest to przeciw moim zasadom, a oprócz tego nie mam nic do rozdawania — jednakże, gdy okoliczności się nadarzą popchnięcia cię w świat — na gorliwości mi nie zbywa.
— Poznałem cię z Serafinem — i to coś warto, chociaż przyznam ci się — na nim się grubo omyliłem! zawiodłem! Zdawał się zrazu zasobny człek i skłonny do przyjmowania, a bodaj czy już nie
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/157
Ta strona została uwierzytelniona.
— 149 —