Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.




VIII.

Wchodząc po raz pierwszy do domu p. Samuela, Bolesław, który nie wiele w życiu widział, został oczarowany. Dom to był po którym kto inny poznał by łatwo dorobkowicza, ale dla niego zdał się ideałem elegancyi i wspaniałości.
Wszystko, począwszy od wschodów, świeciło, błyszczało, biło w oczy, mówiło — patrz i uwielbiaj! Pan Bombastein miał ten instynkt, iż nie chciał pospolitych świecideł, unikał złota, lecz chciał imponować wspaniałością form, rozmiarów i gustem. Więc wschody marmurowe zbudowane były, jak po dawnych pałacach w monumentalnym stylu. Architekt miał pewnie gust, widać to było z zarysów ogólnych budowy, ale nie umiał się oprzeć wymaganiom właściciela, który to tu, to owdzie przypiął kwiatek do kożucha. Nie wszystko godziło się z sobą, ale każda rzecz, sprzęt były na efekt obrachowane.
Na wschodach wchodząc Bolesław już miał najmocniejsze przekonanie, iż znajduje się w domu Krezusa. Serce mu biło — lękał się okazać zmięszanym, a tu właśnie potrzebował najwięcéj śmiałości, zuchwalstwa nawet.