szczególną przywiązywały wagę, by się okazać wykształconemi więcéj niż pospolicie bywają ich rówieśnice. Po dwu próbach rozmowa wpadła na życie miejskie, przechadzki, brukowe wiadomości, kursa konne i t. p. a tu Bolek już mógł z pewną erudycyą się popisać.
Miał ten talent, że zręcznie bardzo kłamał. Kłamstwa jego były jak Chopinowskie akorda pozbawione najczęściéj nuty charakterystycznéj, ażeby z nich w inny ton łatwiéj przejść było — komponował zręcznie, a gdy się pośliznął czasem, umiał się dźwignąć natychmiast, tak że upadku postrzedz było trudno.
Do rozmowy z pannami, która zaczynała się ożywiać, dzięki śmielszéj nieco pannie Leonii, wmięszali się wkrótce panowie — doktor i pułkownik ostrożnemi pół śłowami, gospodarz z właściwą sobie rubasznością jakąś zabawną.
Przystąpiwszy do Bolesława i zacząwszy z nim żartobliwą gawędkę, wcale niezręcznie wyzwał go pan Samuel na pochwały domu, i zaproponował pokazanie go.
— Ja pana oprowadzę — rzekł — dopiero zobaczysz co to jest. To wszystko moja inwencya! — Powiedziałem od razu architektowi — słuchaj acan! ja płacę i chcę mieć według mojego gustu. Tu wszystko co pan widzisz, według mojego własnego gustu!
— Ale co to kosztuje!
Pan Samuel wziął się za głowę.
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.
— 158 —