— Ja się wstydzę powiedziéć co to kosztuje! Ale widzi pan, człowiek pracował, miałem prawo swojéj fantazyi dogodzić!
Bolek potakiwał.
— Nieprawdaż?
— Bezwątpienia.
— Niech pan patrzy — ciągnął daléj Bombastein — to salon jadalny, cały z drzewa dębowego, rzeźbiony! To jest wielkim gustem! nieprawda, że to jest wielkim gustem?
Zbliżyli się do bufetu.
— Niech pan się przypatrzy tym rzeźbom! u nas tego nikt nie zrobi — tu same fuszery! Kazałem to w Paryżu wykonać! Ale co to kosztowało! — powtórzył. — Ta szafa, z Florencyi!
Przeszedłszy salon jadalny i parę pokojów, w których ciężką materyą portjer i firanek dał p. Samuel pomacać Bolkowi, wprowadził go gospodarz do swojego gabinetu i biblioteczki.
W bibliotece książki były wytwornie oprawne, szafy przepyszne, urządzenie nader wspaniałe i praktyczne — wszystko musiał gość obejrzéć i dziwić się każdéj rzeczy.
Co chwila téż powtarzało się: Ale co to kosztuje
W powrocie tak był grzecznym pan domu, iż otworzył nawet drzwi do pokojów córek, aby ukazać jak one elegancko mieszkały i po pańsku. Wistocie tu może było piękniéj, niż w całym tym domu, bo się śmiały kwiaty i niewieścia ręka temu przepychowi nababa nadała wdzięk, który ona tylko jedna, dotknięciem samém może wszczepić
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/167
Ta strona została uwierzytelniona.
— 159 —