— Ja — odparł zacinając się Bolek — ja, właściwie jeszcze nie mam stałego zajęcia, namyślam się. Chodziłem na prawo w Uniwersytecie, zapewne prawną obiorę w końcu karyerę.
Pan Samuel głową pokiwał.
— Zapewne, zapewne i to jest ładna rzecz — ale teraz ludzie z imieniem i wykształceniem, mogą i na innych drogach znaleźć karyerę odpowiednią. Ale my o tém późniéj pogadamy, jak się bliżéj poznamy, a teraz — dodał wstając Bombastein — musi nam panna Leonia zaśpiewać. Zobaczy pan jaki ona ma głos! Patti! Lucca! wszystko niczém przy niéj. Ona miała najlepszych nauczycieli. Ja jednemu po dwadzieścia pięć rubli za godzinę płaciłem! Słowo daję.
— Florka gra, posłyszysz pan! u Tausiga brała lekcye, mówił, że nie miał lepszéj uczennicy. Co mnie to kosztowało!
I wziąwszy pod rękę pana Bolesława, który pół uśmiechami i pół słowami utrzymywał rozmowę, wprowadził go nazad do salonu — Florę bawił doktor, Leonię rozpartą szeroko w krześle starał się rozerwać pułkownik.
— No, panienki! — odezwał się ojciec — nam się coś należy.
Obie panny Bombasteinówny zmięszały się, spoglądając na siebie.
— Ja od tego nie odstępuję, panna Leonia nam zaśpiewać musi.
— Ależ — papo.
— To nic nie pomoże!
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.
— 161 —