Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.
—   9   —

odemnie, osły, co nic nie umieli, bałwany — porobili karyery — ja! nic.
— Opatrzyłem się za późno! Chciałem iść prostą drogą, wierzyłem że poczciwość zwycięża — a nieprawda!! Zwycięża intryga, fałsz, podłość! Co my temu winni? Tak jest! tak jest!
Rozgorączkował się nieco profesor, ale natychmiast uspokoił i wrócił do równowagi.
— O tóż dla tego iż chcę byś w podobną do mojej nie wpadł jamę, mówię ci to tak otwarcie. Co za moralność! powiesz — a ja ci powtarzam, między złem a dobrém jest przestwór znaczny, ścieżka pośrednia — którą trzeba się umiéć pokierować tylko — wszystkie dziesięcioro przykazań co do litery zachować trzeba, na to nie ma rady, stoi za niemi kodeks i policya — a z temi się zadzierać niech Bóg uchowa — ale po za płotem dzisięciorga, zwinny człek się przeciśnie i da sobie rady...
Wstał wreszcie professor, wyciągnął się i rzekł już innym głosem.
— Piekielny dziś skwar! Cóż ty robisz z sobą?
Wpatrzył mu się w oczy, jakby chciał przeczytać w nich, czy młodzieniec już się kłamać nie nauczył.
— Wieczorem jest muzykalne jakieś zebranie u radzcy, rzekł Bolko, był tak grzeczny, że mnie na nie zaprosił, wiedząc iż lubię muzykę...
— Bardzo dobrze! mów że lubisz muzykę, unoś się nad poezyą, exaltuj — ale zawsze na zimno! na zimno... Więc wieczorem u radzcy! Bardzo do-