jeden ze śpiewników i zanuciła ślicznym, swobodnym, niewymuszonym głosem jedną z piosnek niezapomnianego litewskiego śpiewaka... W istocie miała talent niepospolity, stworzony może więcéj do teatru niż do salonu, świetny — ale nie rozbudzający uczucia. Czuć téż było, że się ono w piersi wesołego dziewczęcia nie miało czasu rozwinąć.
Odśpiewawszy piosnkę, któréj głośno i z zapałem aplaudowano do koła, panna Leonia, jakby odbyła pańszczyznę, padła na krzesło i skinęła na siostrę.
— Na ciebie koléj.
Wiedziała o tém Flora, namyślała się tylko czém jak najrychléj może swój dług wypłacić. Właśnie rozpocząć już miała owo oklepane Scherzo Chopina, które grają wszyscy, gdy się drzwi otwarły, panna Flora się obejrzała, wchodził w towarzystwie nieodstępnego akolity, ów wirtuoz sentymentalny, którego Bolek miał szczęście oglądać u radzcy.
Panna zerwała się jak piorunem rażona od fortepianu, a ojciec na powitanie słynnego pianisty posunął się z grzecznością nieco chłodną.
Wirtuoz natomiast był słodki niezmiernie i pokorny. Obie panny pospieszyły na jego spotkanie.
— A! toś pan nam bardzo miłą zrobił niespodziankę — odezwała się rękę mu podając Flora — ślicznie pan zrobiłeś, żeś przyszedł. Winnam panu, że grać nie będę i mam nadzieję, że my go jeszcze raz posłyszemy!
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/171
Ta strona została uwierzytelniona.
— 163 —