prawie własnemi słowy panny Emmy, dobrze zapamiętanemi.
— W istocie ten pan ma talent niepospolity, bo nie ubiegając się za blaskiem i świetnością jak inni jego współzawodnicy, zdobywa oklaski i uznanie niezmierną gry delikatnością, która tym co słyszeli Chopina, jego dotknięcie, styl i expresyę przypomina. Tylko że co w nieśmiertelnym muzyku tym było naturą, natchnieniem, oryginalnością, w tym panu jest rozwagą, pracą i naśladowaniem. To téż delikatność jego wpada niekiedy w sentymentalizm i przesadę.
Usłyszawszy to Leonia, spojrzała bardzo zdziwiona — oczy jéj błysły jakby radością.
— Masz pan zupełną słuszność — rzekła — i widać że nietylko lubisz, ale rozumiesz muzykę. Prawda to, lecz kto oryginału miéć nie może, pociesza się kopią doskonałą.
Bolek nadto był zręczny, aby zaimponowawszy pożyczaną frazą, narażał się na zdradzenie późniéj jéj pochodzenia... Dalszą więc rozmowę prowadził pół słówkami, a panna Leonia ożywiwszy się, sama mówiła dosyć, by nie potrzebował nazbyt się trudzić.
Wieczór był już dosyć późny, gdy Bolek, pochwyciwszy swój kapelusz, z cicha się wyniósł do przedpokoju. Ale aż tu za nim pogonił gospodarz, aby mu rękę uścisnąć, pożegnać go i jeszcze raz powtórzyć, żeby sobie — czasem do niego wieczorami przychodził, bo mu się podobał.
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.
— 170 —