szą była, a i téj użyć nie mógł. Czuł, że winien był godności swéj albo krawatkę nową, lub przynajmniéj naprawioną.
W pudełku znajdował się przyrząd do szycia, jedwab’, nici i igła — los srogi i przewrotny zmuszał go do zajęcia się osobiście tą niegodziwą szmatką. Bolek, myśląc jakie go losy czekały, jakie mu się uśmiechały nadzieje, gorzko dumał nad tą ironią przeznaczenia, która mu na progu szczęścia nakazywała jak żebrakowi, łatać mizerną chuścinę. Unikając tego upokorzenia, poszedł zajrzéć do portmonetki; kapitał jego składał się ze złotych nie spełna trzydziestu, z których odjęcie jakich sześciu lub siedmiu, groziło postem przymusowym. Trzeba się było z rezygnacyą wziąć do łatania!
Siadł przy oknie, zapomniawszy nawet drzwi zaryglować i rozpoczął zaszywanie potarganych obrębków. Czynność ta wymagała pilności wielkiéj, dla niezbyt z nią obznajmionego, Bolesław téż zatopił się tak w obrąbkach, iż ani się spostrzegł, gdy spieszny drobny chód zbliżył się do drzwi, nagle otworzyły się one i wpadła zarumieniona Arcia. Bolesław rzucił krawatę, ona widząc go nieubranym cofnęła się zaraz, lecz oczko jéj pochwyciło na uczynku młodzieńca. Narzuciwszy surdut wybiegł ku niéj do progu. Ubezpieczona ubraniem jego, śmiała dziewczyna weszła do izdebki. Obejrzała się do koła, podbiegła ku oknu, gdzie leżała z igłą wpiętą w nią krawatka, podjęła ją i śmiać się zaczęła.
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/186
Ta strona została uwierzytelniona.
— 178 —