Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.
—   197   —

miéć dobrych szpiegów ta „Sainte-Nitouche“. Dziś nagle dała mi rekuzę. Kiedy ten sędzia przyjechał?
— Nie wiem, niedawno! — westchnął radzca boleśnie. Wchodzili właśnie do domu. Radzca poszedł do swojego pokoju, Dziembina przez troskliwość macierzyńską wprost się udała do mieszkania synów, gdzie właśnie p. Bolesław dawaniem lekcyi był zajęty. Chciała mu zajrzéć w oczy.
Od owego listu, który widziała w rękach Laury, miała go w podejrzeniu i nienawiści, obchodziła się z nim ostro i szydersko. Dawne łaski zmieniły się w wypowiedzianą wojnę.
Wchodząc do dzieci, z dumną postawą pani domu, szukała jakiegoś powodu do niegrzecznego obejścia się z guwernerem i przypięcia mu łatki.
W progu stał Alfredek młodszy syn radczyni. — Schyliła się ku niemu matka, był to jéj Beniaminek.
— Dawno pan Bolesław przyszedł? — spytała.
— Pół godziny może...
Zbliżyła się ku stolikowi pani Dziembina.
— Pan się dziś spóźnił? — spytała.
— Dziś i wczoraj — odpowiedział Bolek z lekceważeniem.
— Moje chłopcy straciły u pana łaskę — szepnęła.
— A! pani — odezwał się Bolek — zdaje mi się że przeciwnie ja ją u państwa straciłem, a że mnie dłuższa nad miesięczną umowa nie wiąże, proszę o uwolnienie od pierwszego.