z nich wpuszczał za kamizelkę — miały taki chic, iż po nim edukacyą zagraniczną poznać było łatwo i domyślać się w nim polyglotty. W istocie jegomość ten mówił źle po polsku, nie dobrze po niemiecku, szkaradnie po francuzku, ohydnie po angielsku i niewiem już jak po rusku. Rozmówić się jednak mógł z każdym, jeśli nie jednym z tych języków, to kilku z sobą umiejętnie połączonemi.
Ponieważ nazwisko jego krajowe, pospolite zapewne, brzmiéć musiało za nadto trywialnie, znano go tu pod imieniem Monsieur Jacques.
W téj chwili właśnie pan Żak spoglądał na złoty remontuar, który dobył z kamizelki czarnéj z podkładką białą, i spokojnie nazad utopiwszy go w kieszeni, w zwierciadle przypatrywał się tak ogolonéj brodzie, jak gdyby na niéj nigdy nic nie rosło, i tak uczesanym bakembardom, w kształcie olbrzymich kotletów, jak gdyby w Londynie były obstalowane.
Około stołu nie było już nic do czynienia. W pośrodku jego stał wazon przepyszny porcelanowy ze świeżym bukietem od Hozera, dwa pomniejsze, lecz równie artystycznie ułożone, ustawione były po rogach. Między niemi cukierki na srebrnych gieridonikach, wśród których piorunujące widać było — biszkopty i na talerzykach desery, z sympatyczną ułożone skrzętnością. Żaden talerzyk i miseczka nie ważyły się wyjść za linię oznaczoną. Równie sympatycznie ustawione były kieliszki obiecujące jakie sześć gatunków win, nie licząc szampańskiego. Począwszy od malutkich, do wca-
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/214
Ta strona została uwierzytelniona.
— 2 —