Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/226

Ta strona została uwierzytelniona.
—   14   —

— Panowie, dźwięcznym głosem począł spólnik p. Samuela — panowie! Należne składając dzięki czcigodnemu radzcy, i całemu gronu życzliwych naszemu przedsiębierstwu obywateli, którzy nas zaszczycić raczyli uznaniem, niech mi wolno będzie w kilku słowach oznaczyć myśl i cel, jaki nami kierował, gdyśmy powzięli zamiar stworzenia tego stowarzyszenia. Czcigodny kolega mój, pan Bombastein, mógł dla kraju i dla siebie uczyniwszy wiele, na laurach dobrze zasłużonych spoczywać — ja miałem przed sobą zawód inny. Okolicznościami zmuszony sam na siebie i swe siły rachować, nie spodziewałem się ich na téj niwie zużytkować. Jedynie dobro kraju, zacofanego w ekonomicznym względzie, na łup oddanego eksploatatorom obcym, potrzeba powołania go do życia — rządziły zarówno p. Bombasteinem, jak mną. Mamy więc nadzieję, że kraj poprze usiłowania nasze, i wspólnie z nami udział weźmie w towarzystwie.
Uwłaszczałbym szanownemu gronu łaskawych nam i życzliwych, rozszerzając się niepotrzebnie nad wielkiemi korzyściami, jakie z tego stowarzyszenia na kraj spłynąć mogą. Są one dwojakiéj natury — moralne i materyalne.
Pierwsze wyżéj ceniemy nad drugie. Zostawieni sami sobie, pozbawieni wpółdziałania duchowego i materjalnego współobywateli, nie pochlebiamy sobie abyśmy wiele uczynić mogli: — opieramy się na tym cudownym instynkcie i poczuciu potrzeb i obowiązków, którymi kraj nasz się zawsze odznaczał. Zatém zdrowie naszych stowarzyszo-