Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/250

Ta strona została uwierzytelniona.
—   38   —

— A, słowo honoru daję profesorowi, dorobię się więcéj niż wujaszek na nauczycielstwie!
Schylił się do Maciórka.
— Co wuj myśli? kapitalik się już ma — teraz nawet nieszpetny!
Uderzył się po kieszeni.
— Czyż to może być?
— Jak mam honor mówić — dodał Kubcio — kilkanaście tysięcy rubli w dobrych papierach już sobie przyzbierałem!...
Maciórek oczy otworzył i głowę skłonił z uszanowaniem — śmiał się Kubcio i palił cygaro. W profesora głowie robienie majątku na kelnerstwie niemogło się pomieścić.
— Inny to teraz świat! — westchnął.
— Ale — przerwał Kubcio wesoło — widzę że i Bolkowi się dobrze wiedzie! Ho! to! Ten tak zaczął, że daléj zajdzie pewnie odemnie. Ja mu przeszkadzać nie będę. Jednak chciałbym się do niego zbliżyć i pomówić z nim. Nie mógłby mi profesor powiedziéć, gdzie on mieszka?
— I owszém — rzekł Maciórek — nie dawno właśnie na Nowy Świat się wyniósł. Oto już w przeciągu ostatniego roku trzecie mieszkanie, ale chłopak rośnie i musi się stosownie do pozycyi lokować.
Leżał na sercu jeszcze obiad profesorowi, tak że nie mógł się wstrzymać od wspomnienia o nim.
— Cóż ten obiad — rzekł — byłem i ja na niego proszony, ale mi się nie chciało iść, dobry był? pyszny?