niekiedy, mimo bardzo młodych lat, spity jak stary, że bielizny pańskiéj nadużywał, drobne pieniądze zmiatał i t. p. to mu przebaczał p. Bolesław.
Umyty, uczesany, ustrojony w liberyą elegancką, chłopak był do zazdrości. Nadewszystko roztropny i pojętny, choć tych talentów na złe używał. Bez Jacusia już by się hrabia teraz obyć nie mógł a Jacusiowi téż tu nie źle było. Obrywał czasami, ale się to opłacało niezmierną co do obyczajów i moralności tolerancyą.
Od owych dni smętnych na strychu, gdy trzeba było samemu naprawiać krawaty — jakby wieki upłynęły. Oprócz umeblowania bardzo pokaźnego, mnóstwo kosztownych i ładnych fraszek ozdabiało pokoiki p. Bolesława. Były to — jak się domyślać godziło — podarki i pamiątki przyjacielskie. Powoli przynosił je pan Tańczyński ze swych wycieczek na miasto i ustawiał szczególniéj w owym gabinecie, co się pracownią nazywał...
Było tu wszystko co do pracy potrzebném i wygodném być może, w najśliczniejszym porządku, lecz zdawało się nietykane.
Kałamarze kryształowe, pióra złote, papiery z koronami, przyciski rzeźbione i malowane, wszystko to, nader symetrycznie pokładzione, miłe na oku czyniło wrażenie. W szafeczce nawet jakieś książki oprawne przeglądały. Fotel safianem obity, zdawał się nietkniętym przez nikogo.
P. Bolesław lubił porządek, i zapewne naruszać go nie chcąc, nic tu nie tykał.
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/258
Ta strona została uwierzytelniona.
— 46 —