— Ale ja mu gotów jestem zapłacić, byle precz ztąd jechał — choćby do Ameryki.
— On już bodaj z końca świata powraca — mówił Maciórek — a cóż ty mu dać możesz, gdy on z pewnością więcéj ma od ciebie.
— Hę? — Pan Bolesław odwrócił się jakby niedosłyszał. — Co?
— Tak, tak, chwalił mi się kilkunastu tysiącami rubli. Człek jakiś stateczny — i — daj go katu, że sześcią językami włada, podróżował po całym świecie, a jak się na wszystkiem zna!!
Maciórek głową kręcił.
— Chciałem cię uprzedzić — bo ma być u ciebie.
Bolek padł na fotel jak zabity.
— Nie — zawołał — jeden z nas ztąd ustąpić musi. To nie może być!
Jacuś wracał z kawą, profesor dał znak milczenia. Bolesław zgryziony powiedział, że kawy pić nie będzie, Maciórek więc zabrał się do niéj tém gorliwiéj.
— Jeśli nie pijesz, to ja — rzekł — po takiéj przechadzce pieszéj, chyba już obie porcye skonsumuję, żeby się to nie marnowało, bo chłopca do łasowania i przysmaków nie godzi się nazwyczajać.
Przysiadł się więc Maciórek, a Bolek wszerz i wzdłuż chodził po salonie zrozpaczony.
Nawet Jacuś zaglądający przez szparę dojrzał, że pan był nie w zwyczajném usposobieniu i miał
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/262
Ta strona została uwierzytelniona.
— 50 —