mane, i Bolek wychodząc, odetchnął. Nie miał już obawy tak wielkiéj.
Jednakże gdy tego dnia przyszedł do biura, gdzie Bombastein zajęty był właśnie akcyami i promieniał powodzeniem, jakie się dla nich obiecywało — pryncypał poznał z twarzy, iż hrabia miał jakieś zmartwienie.
Wziął go zaraz do kąta, na egzamin. Bolek przyznał mu się tylko, że miał ból głowy — — ot tak — nerwowym się czuł.
— To nic — rzekł p. Samuel. — Wié pan co? do mnie dziś na obiad, zjemy dobry bifsztyk i napijemy się dobrego reńskiego wina — to przejdzie. Na obiedzie będę miał artystę...
— A! — rzekł obojętnie Bolek.
— Sławnego malarza, wprost jadącego z Paryża — dodał p. Samuel — widzi pan to jest w dobrym tonie protegować sztukę. Ja mam gusta pańskie, mnie to czyni satysfakcyę.
W istocie, gdy z biura około godziny obiadowéj zeszli do salonu, znaleźli już w nim pułkownika i owego malarza pana Oskara Drucika, młodzieńca wesołego, śmiałego i dosyć miłéj powierzchowności. Oskar Drucik nie miał miny ekscentrycznéj dawnych artystów paryzkich, wyglądał na swawolnego sobie i rubasznego chłopaka.
— Trafili właśnie, gdy pannom opowiadał o obrazie, za który otrzymał medal na wystawie paryzkiéj.
— Nie chwaląc się, muszę powiedziéć, że zakasowałem wszystkich paryżanów — mówił śmiejąc
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/266
Ta strona została uwierzytelniona.
— 54 —