Bombastein zabawiając gościa — chciał mu przez kułak pokazać obrazy swe, o których wartości miał wysokie wyobrażenie, panny się mocno zarumieniły, ale grzeczny gość znalazł się przyzwoicie i choć się na uwielbienie nie zdobył, przynajmniéj nie parsknął ze śmiechu.
P. Bolesław, który miał się za mistrza w swoim rodzaju, przy paryżaninie musiał się uznać żakiem. Przez cały obiad, bawiąc zebranych p. Oskar Drucik, tak umiał zręcznie głosić swą sławę i napomykać o stosunkach, o cenie jaką do jego prac przywiązywano, iż niepodobna było oprzéć się wrażeniu, że się miało do czynienia z mistrzem.
W początkach Bombastein miał myśl prosić go o portret à la Carolus Durand, w całéj postaci, a oprócz tego o drugi, na którym by razem Flora i Leonia mogły być połączone. (Zdało mu się to oszczędniejszém.) Ku końcowi jednak obiadu słysząc ciągle o dziesiątkach tysięcy franków, o ogromnych cenach jakie artysta brał i nakładał na swe prace, strwożył się, zostawując to czasowi późniejszemu.
Panna Leonia, która lubiła malarstwo, jak siostra jéj muzykę, szczególniej się téż zajmowała młodym artystą, który nawzajem ciągle się ku niéj zwracał.
Rozmowa między niemi trwała prawie nieprzerwanie w ciągu obiadu. P. Drucik oddawał jéj w końcu sprawiedliwość, iż doskonale mówiła o sztuce i miała wielkie jéj poczucie.
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/268
Ta strona została uwierzytelniona.
— 56 —