— Zawsze historyjka pocieszna — rzekł Maciórek — lat trzy praczce udawać hrabinę z sukcessem.
— Hę! — zawołał Sanermann — w Paryżu się nie takich sztuk uczą! Twarzyczkę miała ładną, a piękne kobiety i instynkta mają od natury nader szczęśliwe.
Maciórek był daleko ciekawszym spodziewanego śniadania, niż historyi praczki — Bolesław zadumany z oczyma wlepionemi w stół, medytował nad rękami, które widział przypadkiem i — śmiesznością niewygodną tego stosunku, którego wprzódy nie taił, a terazby się go był rad zaprzeć. Sanermann czekał tylko podania śniadania, aby traktowanie rozpocząć.
Maciórek w duchu powtarzał ciągle.
— Co oni tu podadzą?
Nadspodziewanie znalazł się dobrze pan Sanermann, ponieważ pora była jesienna i pierwsze ostrygi już się ukazały, kazał podać ich trzy tuziny — zapowiadając, że po nich będzie bifsztyczek, pieczystko, kompocik i deserek. Nadzwyczajnie się twarz profesora rozjaśniła. Sanermann przybrał postawę poważną.
— Zapewne, czcigodny mój przyjaciel, pan profesor — odezwał się — musiał panu hrabiemu wspomniéć o celu naszego spotkania. Ja, jestem człowiek otwarty, nie tak jak ten oszust, Bombastein, który nie stąpi żeby nie skłamał. Oświadczam więc naprzód z góry, że celem mojego życia jest zdemaskowanie, upokorzenie, znękanie tego jegomości, który siakiéj takiéj renomy używa najnie-
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/285
Ta strona została uwierzytelniona.
— 73 —