dok, poprawiała włosy, ociągała suknię i przytém wszystkiem paplała ciągle.
Zaprezentowany konkurent skromnie się znajdował i prawie nieśmiało. W kwadrans po rozpoczęciu egzaminu rozpięła się rękawiczka, i panna Aurora skinęła na Bolka, by ją zapiął. Przy téj zręczności mogła go zblizka szczegółowie obejrzéć.
— Jakie pan ma piękne guziki przy rękawach! pokaż no pan? Z guzikami ręce musiał pokazać pan Bolesław. Wszystko to do dobrego tonu nic a nic nie było podobne, ale ładnemu stworzeniu uchodziło.
Zaczęła wypytywać z kolei o wszystko, czy lubi muzykę, czy jest bardzo zazdrośny, czy na koniu jeździ.
— A! ja passyami konno latać lubię — dodała. — A jakiego mam araba! klękajcie narody!
Mówiąc nie spuszczała go z oka, usiłowała rozśmieszyć i ośmielić.
— Czy to pan taki zawsze, czy tylko dziś? — zapytała. — E! ja smutnych nie lubię.
Nim herbatę podano już była z Bolesławem, jakby go znała od dawna, a mając przejść do stolika, podała mu rękę.
Najzabawniejszem było, że idąc tak z nim, stanęła przed wielkiém zwierciadłem i rozśmiała się.
— Patrzaj że no pan, jak my się tam wydajemy oboje. Słowo daję, że doskonała para.
Sanermann cicho klasnął w ręce, Bolesław się uśmiechnął. Przy herbacie kazała siąść przy so-
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/294
Ta strona została uwierzytelniona.
— 82 —