— Boję się, czy jako ładny chłopak nie wdaje się nadto w romanse, a kobiety, panie — dodał po chwili pan Samuel — jak kogo wezmą w swoje rączki, to po nim!
— Nic nie wiem! — powtórzył raz jeszcze profesor.
Pan Samuel pilno mu popatrzał w oczy i nic z nich wyczytać nie mógł; Maciórek siedział poważny, nadęty, ze swą miną pedagogiczną, udając zupełne oderwanie się od świata i obojętność.
Bombastein przerzucał szachy, nie myśląc grać, zdawało się jakby może dla wybadania profesora przybył umyślnie, bo się nie ruszał z miejsca. Niekiedy popatrzał nań, sapnął i znowu pionki ustawiał i przestawiał.
— Będzie tak temu z miesiąc — rzekł głos zniżając — może więcéj, właśnie po rozpoczęciu interesu, w którym jego imie figuruje, kiedyby najczynniejszym powinien się był stać p. hrabia — coś mu się zrobiło, czego nie pojmuję. Widocznie się zaniedbuje i nie jest już ze mną jak był. Hm, pan wie, każdy człowiek w interesach ma współzawodników; i mnie na nich nie zbywa. Mam posądzenie, czy się oni, chcąc mój interes podkopać, nie zwąchali z p. hrabią.
— Nic nie wiem! — odkaszlując powtórzył Maciórek — ja do żadnych się interesów nie mieszam, prawdziwie powiadam, nie wiem nic.
— Ale, jak się panu zdaje? może to być? — zapytał Bombastein. — Ja spodziewam się, że pan mi jesteś przyjacielem?
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/309
Ta strona została uwierzytelniona.
— 97 —