domu. W ulicy spotkał go przechodzący doktór, spojrzał mu w twarz.
— Co ci to jest? nie swój jesteś? chory, czy...
— Czuję się nie dobrze, ale to zmęczenie — rzekł Boleś.
— Idź wypocznij.
I tak się rozstali.
Jacusia znalazł w bramie stojącego na straży. Zobaczywszy pana niespodziewanie prędko wracającego, chłopiec opowiadać mu zaczął o tém, jak się o niego dowiadywano; lecz, nieotrzymawszy ani słowa odpowiedzi — w końcu zamknąć musiał usta. Zaledwie przyszedłszy do mieszkania, siadł nieszczęśliwy, zawiedziony w swych nadziejach Tanczyński, pisać list nowy.
Odwoływał w nim ranne pismo swe, pod pozorem iż było pisane w chwili mimowolnego rozdrażnienia, tłomaczył się znowu familijnemi zawikłaniami, na przyszłość zaręczając, iż raz na zawsze usunięte zostały.
Nie miał już czasu wystylizować tak starannie odwołania, szło mu o to, aby doszło jak najrychléj i zaledwie dokończywszy je, kazał się Jacusiowi ubrać, iść wprost, co najprędzéj i oddać je do rąk własnych pana Samuela. Chłopcu było bardzo na rękę przewietrzenie się na mieście i to jeszcze w liberyi nowéj, bo wychodząc z listem lub posyłką miał ją kłaść prawo.
Napędzał go tylko p. Bolesław, gorączkowo nalegając o pośpiech, przyrzekając nawet nagrodę,
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/338
Ta strona została uwierzytelniona.
— 126 —