pierwszém piętrze. Dziewczęta stojące w bramie, gdy się z niéj wymykał, popatrzały nań potrząsając głowami.
— Lalka! — rzekła jedna.
— Co chłopiec to chłopiec, jak z cukru! — dodała druga.
— Grafiątko! ze strychu! — rozśmiała się pierwsza...
I chichotały patrząc na pięknego Bolka, który zresztą i innych niewiast oczy ciekawe zwracał na siebie. Umiał téż iść przez ulicę arystokratycznie. Nie spieszył się, nie przypatrywał niczemu zbytnio, szedł krokiem niedbałym, niby na przechadzkę, ledwie roztargnionemi rzucając oczyma dokoła, cała postać niewymuszony miała wdzięk naturalny, a mimo elegancyi zdała się niby zaniedbaną.
Można się było domyślać, iż czas poświęcony téj pieszéj podróży, nie został stracony, gdyż w miarę jak się do celu przybliżał, mieniła mu się fiziognomia, okrywała tęsknicą, melancholią, rezygnacyą, pomieszanemi w dozach właściwych, aby stworzyły coś — niepospolitego — pociągającego.
Pan radzca Dziemba mieszkał na drugiem piętrze wprawdzie, lecz w jednym z najpiękniejszych nowych domów. Zdala widać tam już było zapuszczone story i okna mocno oświecone. Bolko zwolnił kroku, układając jeszcze plan znalezienia się; wszystko bowiem co robił było z góry obrachowane. Lękał się spuścić na natchnienie chwili, wolał sam z sobą roztrząsnąć wszystkie możliwe wypadki i miéć gotową na nie formułę.
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.
— 27 —