Nazajutrz znalazło się mieszkanko wcale przyzwoite na drugiém piętrze, na Nowym Świecie. Znajomi krawcy, widząc znów wypływającego na wierzch dawnego klienta, ofiarowali się go ustroić wedle ostatniéj mody. Ku wieczorowi wszystko było do nowego wystąpienia gotowe, szło tylko o to gdzie i jak się pokazać, aby efekt nie chybił. Około południa, nieposzlakowanie ubrany i urękawiczkowany, z laseczką w ręku, zjawił się piękny, bladawy, interesujący Bolek, wpośród dawnych znajomych, którzy go z oczów straciwszy, napróżno sobie głowy łamali nad tém, co się z nim stać mogło.
Pan Serafin powitał go jeden z pierwszych i na widok jego zmięszał się nieco Bolek, gdyż zląkł się, czy doktor nie opowiadał, w jakiém go zastał położeniu. Ale doktor Bazyli miał i ten przymiot, że niechętnie mówił to co komu przykrość uczynić mogło. Starając się o miejsce dla przyjaciela, wcale nie opisywał, co porabiał i jak mu było na świecie — szukał dlań zajęcia. P. Serafin więc tyle wiedział, co i drudzy.
— Zkądże? z za świata? gdzie bywałeś? gdzieś się ukrywał?
Tajemniczemi odpowiedziami swemi Tanczyński starał się dać do zrozumienia, iż jakaś Don Żuanowska historya była powodem jego zaćmienia. Smutek który mu po niéj pozostał, był jakby gałęzią cyprysową na grobie szczęścia utraconego. Młodsi od niego a naiwniejsi zazdrościli mu.
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/362
Ta strona została uwierzytelniona.
— 150 —