Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/363

Ta strona została uwierzytelniona.
—   151   —

Wiedziano, że się rozstał z Bombasteinem, i zapytywano, co robić myśli.
— Dotąd, prawdę powiedziawszy — odezwał się głośno zagadnięty — nie mam jeszcze stałego postanowienia. Nabyłem pewnéj praktyki w interesach bankowych, mam jaki taki kapitalik, gdybym spólnika znalazł, możebym coś założył! Dom bankowy, komisowy — wekslu! coś podobnego!
Sama ta myśl postawiła pana Bolesława znakomicie w oczach wszystkich.
— Zdaje mi się, że w tém — dodał — jak w wielu innych dziś trybach i praktykach jest wiele do uczynienia i do zreformowania! Mam myśli pewne, któreby społeczeństwu naszemu wyszły na korzyść — prawda, że starzy rutyniści, co ze ślepoty tłumu korzystają, możeby na tém nie dobrze wyszli — ale ogół by zyskał — a spodziewam się — i my także!
Tu począł się śmiać podnosząc głowę i pyszniąc się. Słuchano go z zajęciem. Ludzie, ile razy spotkają się z podobną bezczelną zuchwałością, najczęściéj przed nią głowę skłaniają.
Tegoż dnia od Lursa rozeszła się wiadomość, już w pewną określoną formę ujęta — że pan Bolesław Tanczyński, który był spólnikiem Bombasteina, i odszedł od niego, odziedziczywszy gdzieś, coś, szuka spólnika dla założenia domu bankiersko-komisowo — wekslowego, na nowych podstawach. Instytucya ta ruinę innym zapowiadała!
Roznosząc tę wieść, każdy coś dodawał, jeden, że młodzieniec był zdolny i śmiały, drugi, że po za nim stały pewne kapitały zamaskowane, ogromne,