inni, że nowy bank miał zniżyć stopę procentową, ułatwić kredyt, warunki dawać niesłychane.
Tymczasem autor śmiało rzuconéj myśli szedł spać, mając pod poduszką kapitału już tylko złotych sześćset — odwaga starczyła za resztę, ciekawość niesłychanie była rozbudzoną, zaczęto szukać pana Bolesława. Nazajutrz się nie ukazał. P. Samuel Bombastein ze stron kilku zarazem dowiedział się o projekcie i — zmięszał się. Widział w nim cios wymierzony przeciw sobie, kto wie jak groźny! Nie było w ostateczności niepodobieństwem, by pan Tanczyński czegoś gdzieś nie odziedziczył, spólnika nie znalazł, i figla nie spłatał, będąc przez pobyt w domu obeznany z jego działalnością.
P. Samuel tegoż dnia potrafił się spotkać z profesorem u szachów.
— Kochanego profesora! Jakże mi się masz? Cóż tam słyszę, wasz siostrzan wypłynął znowu. Powiadają, że ma dom bankowy zakładać? jakieś ogromne projekta? kapitały? jakieś szalone reformy?
Maciórek, choć się do osłupienia zdumiał, nie myślał zaprzeczać, pochlebiało mu to. Twarz oblókł wyrazem tajemniczym.
— Szczegółów nie wiem — rzekł — pan dobrze znasz mnie, neutralnym zawsze jestem, byłem, będę. — Nic niewiem.
Przysunął się poufale p. Samuel i rzekł cicho.
— Jakto? ze mną, z przyjacielem dawnym, będziesz robił takie ceregiele i milczał?
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/364
Ta strona została uwierzytelniona.
— 152 —