prawdziwość ręczyć było trudno. Kwiat w ciemnych włosach, koronki, szczegóły toalety dowodziły starania wielkiego o siebie. Twarzyczka téż pani radczyni, choć wypełniona może zanadto, z maleńkim kształtnym noskiem, różowemi ustami, oczyma przymrużonemi nieco, była jeszcze wcale świeżą i ponętną. W uśmiechu białe i piękne pokazywała ząbki.
Za tym posągiem przypominającym jakąś Popeę czy Julię rzymską, stała panienka, któréj pokrewieństwo z nią, nie ulegało wątpliwości. Był to ten sam typ, odmłodzony, uszlachetniony i wyidealizowany. Lecz podobieństwo to, na pierwszy rzut oka uderzające, wprawiało w zdumienie, gdy się je śledzić zaczęło; taż sama twarz, rysy, kształty miały w młodem dziewczęciu zupełnie odmienny wyraz, stanowiły niemal sprzeczność z macierzyńską pięknością. Na czole pani radczynéj nie widać było myśli, w oczach nic oprócz zalotnéj melancholii — u panienki rozbudzony duch jakiś, energia nad wiek przekształcały całkowicie twarzyczkę, na którą spojrzéć było trudno, nie będąc uderzonym intelligencyą jaka z niéj tryskała. Pomimo skromności młodziuchnego dziewczęcia, zdawało się jakby ona tu panować była przeznaczoną. Ubiór jéj był bardzo skromny, lecz pełen smaku, miała sukienkę czarną z wstążkami kolorowemi, biały kołnierzyk i kwiatek we włosach.
Gdy Bolek wchodził, rozmowa się ożywiona i przerywana śmiechami toczyła w środku salonu, w któréj udział brała pani domu, radzca, doktor
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/37
Ta strona została uwierzytelniona.
— 29 —