Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/378

Ta strona została uwierzytelniona.
—   166   —

za nami ciągle, dostał winogron dla pani, która była na wszystko łasa i gotowa coś gryźć po dniach całych. Spędziwszy z nim godzinę, siedliśmy znów do wagonu, nie wychodząc z niego aż do Verviers. Anglik znalazł się tu znowu i po staréj znajomości przylgnął do Aurory, napiliśmy się z nim szampańskiego wina i sądziłem, że się go już pozbędę na wieki.
W Paryżu, unikając niemiłych wspomnień, zajechaliśmy do hotelu du Louvre. Ledwieśmy mieszkanie zajęli, gdy wyszedłszy na korytarz spotykam — Hou do you dow? — Trochę mi było kwaśno — alem go zbył krótko. Przy table d’hôte anglik się usadowił u boku Aurory i cały czas z nią się gził i śmiał. Gdyśmy wrócili do mieszkania, powiedziałem jéj wręcz, że to mi się nie podoba, i żeby anglikowi dała pokój.
— A, to mi się podoba! — zawołała. — Cóż to pan sobie będziesz tony dawał zazdrośnika! Proszę, żeby mi tego więcéj nie było. Anglik mnie bawi i nie myślę wcale go odpędzać, a jak się ty to ważysz zrobić, to — zobaczysz!
Starliśmy się żywo tego dnia, ale do wieczora śladu nie było, nastąpiła zgoda i o angliku zapomniałem. Następnych dni Aurora trochę się miała na baczności, lecz uważałem, iż mu na ucho coś szepnęła — pewnie że ja jestem zazdrośny. Późniéj jakoś dni kilka mojego Sir Martin Dougby widać nie było.
Aurora bawiła się jak dziecko, wodziłem ją gdzie chciała, często tam gdzie kobiecie nie konie-