— Kochany mój — szepnął do Bolesława — nie codzień się jada u takiego Bouquerela, jestem głodny jak pies....
— Wie profesor nowinę? — spytał siostrzeniec.
— Nowinę! zmiłuj się! przed obiadem! — zawołał Maciórek — przed obiadem się nie mówi nowin, które obudzają wzruszenie i mogą pozbawić apetytu. Po obiedzie natychmiast także się nie mówi nic wzruszającego, dopiéro w tych interwallach, gdy funkcye trawienia są skończone...
— Żak powrócił bez żony — rzekł śmiejąc się Boleś — wykradł mu ją syn Albionu. Rozwód ma nastąpić.
— O! o! o! — krzyknął profesor — żartujesz chyba!
— A! nie! — mówił Bolesław — Żak ma myśl nowe rozpocząć życie i rozpocząć handel.
— Jaki?
— Wujaszek poweźmiesz dla niego szacunek — odezwał się Tanczyński żartobliwie. — Myśli o handlu delikatesów...
Maciórek posądził o szyderstwo Bolesława i zachmurzył się, nie dawał się naigrawać ze swych słabości.
— Seryo? — zapytał.
— Tak mi mówił — odparł Boleś.
— To dowodzi, że nie głupi — rzekł Maciórek. — Zawsze miałem o nim opinię dobrą, od czasu jakem się dowiedział, że boso uciekłszy z domu, dorobił się grosza i dobréj tuszy; teraz jestem dlań z szacunkiem. Wie on co człowiekowi najdroższe...
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/384
Ta strona została uwierzytelniona.
— 172 —