woli, czuwać nad każdém wrażeniem, ruchu każdego myśli pilnować. Doktor Bazyli postanowił jedném słowem przetworzyć człowieka. Mówił sobie — azali mi się to uda? dlaczegoż bym choć próby uczynić nie miał, jak się próby czynią nad skazanemi na śmierć winowajcami?
W kilka dni dopiéro szał, rozpacze, rzucania się, ustąpiły miejsca prostracyi i opadnięciu. Razem z tą niemocą zjawiło się dziwnym fenomenem życia jakieś pragnienie. Doktor Bazyli każdy symptom badał, rozumował nad każdym. Mówić z chorym nie było jeszcze podobna, ciało należało wprzódy ukrzepić, nimby się działało na duszę. Szło to bardzo powoli.
Gdy cokolwiek pozdrowiawszy, pan Bolesław, który pamięć odzyskiwał, począł mówić o przeszłości jéj własnym językiem, Doktor usta mu zamknął. Gdyby był mógł, byłby tak samo myśl powstrzymał.
W krótkich z chorym rozmowach starał się prowadzić go w światy zupełnie nowe, jak najmniéj mające związku z tém wszystkiem, co do jego przeszłości należało. Bolesław nie widywał nikogo oprócz doktora, zmuszonym był obcować z nim tylko i z nim wymieniać myśli. Te, które mu przychodziły od Bazylego, obrachowane były tak aby go wiodły na drogi nowe i działały uzdrawiająco na ducha.
Gdy chory czuł się nieco silniejszym i żadne mu już nie zagrażało niebezpieczeństwo, doktor umyślnie go w łóżku zatrzymał, na dyecie i pod nadzo-
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/396
Ta strona została uwierzytelniona.
— 184 —