Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/404

Ta strona została uwierzytelniona.
—   192   —

go zajęcia i sympatyi, a panna Cecylia, nieco daléj ku oknu siedząca, kilka razy łzy ocierała.
Nikomu ani na myśl nie przychodziło wątpić o prawdziwości twierdzeń owéj nieszczęśliwéj ofiary przewrotności ludzkiéj.
Jak Otello Desdemonę temi historyami pan Bolesław uwiódł, rozkochał, pociągnął ku sobie pannę Cecylię. Sympatya jéj jednak wyrażała się zdala, dyskretnie, rzucanemi wejrzeniami, pełnemi współczucia i tęsknoty. Jakim potém sposobem przyszło do tego, że panna Skwojszówna zaczęła dla obaczenia mikroskopu chodzić do pokoju pana Bolesława, który razem z nią obserwował tkanki, ścianki i włókna rozmaitych ciekawych pleśni — tego powiedziéć nieumiemy.
Skwojszowie oboje dla nieszczęśliwego naturalisty, który się im przyznał w sekrecie, że był ukrytym hrabią, miał bardzo bogatą rodzinę i wielkie nadzieje — żywili jak najgorętsze współczucie. Z rozmaitych powodów zawiązanie bliższych stosunków chciał taić pan Bolesław przed doktorem. Już się nawet rodzicom oświadczył, dzień ślubu był wyznaczony, a doktor Bazyli o niczém nie wiedział.
Ślub odbył się jak najciszéj, najprywatniéj i dopiéro wieczorem, zaproszony na herbatę doktor Bazyli ujrzał państwa młodych już zażywających na kanapce szczęśliwości małżeńskiego stanu, w poufnéj bardzo cichéj rozmowie, któréj połączone dłonie dodawały wyrazistości. Ponieważ panna Cecylia miała wianuszek na głowie z pomarańczo-