obchodzie zaszedł z nim coś przetrącić do restauracyi, w któréj siedzieli państwo Tanczyńscy i Skwojszowie, zajadając kurczęta.
Profesor, który słyszał o smutnym losie Bolka, miał go za umarłego i pogrzebionego — osłupiał na widok jego — a gdy uszu jego doleciało wołanie — Żono! Cesiu!! — stanął z oczyma wlepionemi, milczący, niewiedząc co ma zrobić.
Siostrzan to był i w tém położeniu, że kurczęta mógł jeść a butelką wina je podlewać — nie znać go teraz jeszcze — byłoby nie miéć serca. Maciórek gotów był przebaczyć marnotrawnemu siostrzanowi i przycisnąć go do piersi.
Ale, cóż? siostrzan go widział i udawał że — niezna. Maciórek więc postanowił ignorować go także, a późniéj w mieście dowiedziéć się i przedsięwziąć właściwe środki, aby węzły łączące rodzinę, nie zostały zerwane.
Bolesław ani do brata w początku, ani do wuja dla tego się nie zgłaszał, iż o wcale innéj rodzinie państwu Skwojszom opowiadał, i z tak skromnemi okazami popisywać się nie chciał.
W miesiąc czy dwa jednak, wypadkiem zaszedł do Żaka, gdzie zjadł dobre śniadanie i wyspowiadał mu się z całéj historyi swojéj. Żak właśnie zajęty był rozwodem z żoną i miał na myśli piękną modniarkę, która mu rękę swą już przyobiecała.
Z wujem Maciórkiem spotkali się w ulicy, Bolesław zaczął od gorzkich wymówek, po których przyszło do porozumienia tém łatwiéj, że profesor czcił wszelki sukcess i kłaniał się faktom spełnio-
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/406
Ta strona została uwierzytelniona.
— 194 —