cie zostały wszakże tradycye tych ubóstwiań, do których teraz każdy uczeń jego rości prawa, jak do spadku po mistrzu i ojcu duchowym.
Gospodyni, pomimo nadzwyczajnéj chęci usłyszenia wirtuoza (który już się był dał publicznie słyszéć) dla tego aby módz nazajutrz po całém głosić mieście iż był u niéj, grał i produkował się z wielką uprzejmością — nieśmiała jednak być zbyt natrętną. Bawiono go rozmową, którą on się nie bardzo zdawał ubawiać. Podano herbatę, ciasta, i towarzystwo otoczyło lwa kołem.
Doktór Bazyli miał przytém zręczność przypatrzenia się nowéj cale osobistości, typowi XIX wieku, — istocie za żywota kanonizowanéj w imię sztuki — nie mówił nic, stał i słuchał z powagą wielką, a zarozumiałość kolosalna poczciwca, który brał się na seryo, zdawała się go bawić niezmiernie.
Bolek tymczasem w kątku ciemnym grał rolę skromnisia, istoty dystyngowanéj, którą losy zepchnęły nizko, a która się umie pogodzić ze swém przeznaczeniem i dźwiga niezasłużone przeciwności brzemię, nie skarżąc się i nie burząc, ze stoicyzmem heroicznym.
Dla doktora Bazylego, z powołania obserwatora i dawny towarzysz uniwersytecki, zjawiający mu się w nowéj postaci, był ciekawém studyum. Niepoznawał go tutaj i nierozumiał co go czynić mogło tak cichym, pokornym razem i dumnym.
Radzca, który długo stał niby się przysłuchując opowiadaniom artysty, a małą w istocie do nich
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/41
Ta strona została uwierzytelniona.
— 33 —