Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.
—   38   —

chcenia na rękawiczkach. Były to wszystko dary wielbicieli i owoce rozbudzonych entuzyazmów. Panie zdaleka mierzyły je ciekawemi oczyma. Jeden ogromny turkus pochodził z pięknych rąk księżnéj G... i ofiarowany mu był nad Newą. Opal brylantami otoczony, dała mu na pamiątkę piękna amerykanka. Szmaragd był wspomnieniem paryżanki...
Wirtuoz stojąc przy fortepianie dotknął na próbę końcem palców kilku klawiszów... siadał powoli myślał jeszcze...
Nie był to już jeden z tych uczniów pierwotnych Liszta, którzy wszystko zakładali na sile, a z fortepianu usiłując uczynić całą orkiestrę — wybrał sobie inne zadanie. — Stroną główną gry jego było cieniowanie, delikatność, finezya — miał dotknięcie nadzwyczajne. Słynął ze śpiewności w grze swojéj, i był tłumaczem zapomnianych mistrzów, takiego Scarlatti’ego, Bacha, Mozart’a, których teraźniejsi wirtuozi nie grają wcale.
Pod tym względem mógł się raczéj nazwać uczniem i naśladowcą Bülowa. Ze skromnością wielką, niepopisując się z żadnym pasażem hałaśliwym, wziął naprzód kilka akordów bardzo prostych, dał im przebrzmiéć i zagrał — starego Menueta...
Było to nieco dziwaczne, przestarzałe, śmieszne niemal swą prostotą naiwną, ale zagrane w istocie z taką doskonałością, staraniem, wytwornością, iż panna Emma nawet stała zdumiona, choć nie była do uwielbienia usposobioną.