Idący z tyłu profesor rzucił nań piorunujące wejrzenie. Bazylemu ponieważ się ani śniło przypodobać pannie Emmie, choć ją znajdował nadzwyczajnie miłą i umysłowo wykształconą — trochę się śmiać chciało z tych oznak po których zazdrości się łatwo domyślał.
U wieczerzy rozmowa nie bardzo była zajmującą, — z wielkim tylko zapałem wypili wszyscy, damy nawet, zdrowie genialnego artysty, który dziękował z tą skromnością przyzwoitą wielkim ludziom, zbyt ufnym w siebie, aby pysznemi się potrzebowali okazywać. Hołd oddany mu z ujmującą grzecznością, wnet zwrócił gość pijąc zdrowie gospodarstwa... Kieliszki widocznie ożywiły nawet umysł mistrza, który stał się weselszym i rzucił kilka melancholicznych wejrzeń ku pannie Emmie, ale spotkawszy wzrok jéj chłodny i zdziwiony a wcale nie onieśmielony, zwrócił się natychmiast z nadmiarem czułości ku pięknéj pani, którą posadzono koło niego nie bez myśli zapewne.
Była to diletantka równie ładna jak czuła, nawykła do obcowania z artystami i przyjmowania ich w swym domu. Prześliczne jéj oczy miały nadzieję wirtuoza ściągnąć na jeszcze jeden wieczorek na Leszno... Tu znalazł wzrok artysty, tak sympatyczną odpowiedź, tak ognistem mu się wywdzięczono spojrzeniem, iż panna Emma została oswobodzoną od dalszych magnetyzowania pokuszeń.
Po wieczerzy palono jeszcze cygara i popijano węgrzyna, a gdy doktor wyszedł nareszcie, na trotuarze dopędził go Bolek.
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.
— 42 —