rego kosztem, co najmniéj mógł się młodzieniec parę dni przeżywić.
Zatrzymał się nagle.
— Pozwól z łaski swojéj, o to właśnie mój siostrzan o którym wspomniałem, mam do niego słóweczko.
I zawołał, ręką dając znak Bolkowi aby się zbliżył. Rad nie rad Tańczyński przyszedł.
— Niech że mnie profesor pozna! — szepnął rad zbliżeniu Brzuchowski.
— Pan Bolesław Tęczyński, mój siostrzan, pan Serafin Brzuchowski, mój kochany, miły uczeń dawny; jeden z najsympatyczniejszych ludzi jakicł znałem w życiu.
— O! profesorze! — całując go w ramię zawołai wieśniak, który zarazem ściskał serdecznie podaną rękę Bolka.
— Dwa słowa tylko — przerwał profesor z powagą.
— Co to na ulicy interesa! to nic do rzeczy — zawołał szlachcic, pragnący nowéj znajomości — pański siostrzeniec uczyni mi ten honor, że z nami zajdzie na chwilkę do tego, jakże się zowie — Stępińskiego?
— Stępkowskiego! — poprawił Maciórek.
— Mam bardzo pilną sprawę — odezwał się Bolek.
— E! co tam, toć nie zabawimy — rzekł wieśniak — chodźmy razem. Ja się zajmę śniadaniem, a panowie pomówicie.
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/69
Ta strona została uwierzytelniona.
— 61 —