źnione, nie wiedziały rzeczywiście nic z jéj przeszłości. Z wymykających się czasem wyrazów schwytano tylko, że była wdową, że straciła najukochańszego małżonka, po którym dotąd nosiła rodzaj żałoby, że płakała po córeczce.
Domyślano się także, iż miała arystokratyczne stosunki w Galicyi, o któréj rodzinach znaczniejszych mówiła czasem; nie obcém jéj było poznańskie, znała dobrze Berlin, długo, jak się zdawało, musiała przebywać w Wiedniu, a Paryż, Trouville, Dieppe, Biaritz, Baden, Ostendę umiała na pamięć. Wszędzie przypadkiem, przypominała spotykanych duków, książąt, hrabiów i europejskie znakomitości. Salony główne stolic opisywała jakby poufale i dobrze poznane. Nikt więc ani wątpił, że pani Laura należała do wielkiego świata, chociaż teraz do żadnego właściwie należéć nie chciała. Mówiła często, iż potrzebowała spoczynku, ciszy, zapomnienia przeszłości, że życie dla niéj nie miało najmniejszego uroku.
Pomimo to, skutkiem nawyknienia zapewne, ona urok jeszcze na ludzi zdawała się chciéć wywierać, i była — uroczą. Nie będąc sama muzykalną, gdyż jak mówiła, od śmierci córeczki wyrzekła się muzyki, lubiła słuchać jéj, — miała wielkie zamiłowanie w malarstwie, bawiła się literaturą, ale tylko poważną. Rozmowa téż w jéj salonie miała ten nastrój serio, który nie dopuszczał nawet głośniejszego śmiechu, ani ostrzejszego dowcipu. Najmniejsze słówko lżejsze karciła natychmiast wzrokiem tym zdziwionym, z którym jéj tak ślicznie było.
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.
— 70 —