Z tego co mu o pięknéj wdowie opowiadano, rozpaliła się łatwo imaginacya młodzieńcza.
Bolek nie mogąc inaczéj przedstawić się pięknéj, bogatéj, dystyngowanéj wdowie, doszedł (wiedząc iż jest pobożną) do którego chodzi kościoła. Nigdy tak gorliwym nie był w nabożeństwie jak od czasu, gdy wiedział, gdzie znajdzie piękną Laurę.
Wdowa ile razy oczy podniosła ku niebu, na drodze do niego znajdowała uroczą postać młodzieńca, który, zamiast do pana Boga, do niéj się zdawał modlić. W pierwszych dniach wcale na to nie zważała — ale po pewnym przeciągu czasu, niepodobieństwem było się jéj omylić, że dla niéj do kościoła przychodził. Przekonawszy się o tém unikała już spojrzenia w stronę, gdzie stawał Bolek — jednakże — ciekawość — może rodzaj wdzięczności skierował czasem wzrok jéj na niego i przekonywała się, że patrzał na nią jak w tęczę. Spuszczała woalik — ale to nie pomagało.
Oswoiła się z tém może, bo nie zmieniła kościoła, ani miejsca, w którém zwykle klękała.
Bolek tymczasem zbierał za pośrednictwem gadatliwéj, a wiele wiedzącéj radczyni wiadomości o wdowie. Wiedział od niéj, że była wysokiego rodu, bezdzietną, swobodną i niezmiernie bogatą.
Panna Emma podobała mu się nadzwyczajnie i przypuszczał, że miéć będzie pół miliona, tak ludzie mówili, — panna Emma jątrzyła go swą obojętnością i grzecznym chłodem, w którym ani iskiereczki uczucia nigdy nie mógł dopytać — ale czémże była ona przy téj idealnéj wdowie!!!
Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/85
Ta strona została uwierzytelniona.
— 77 —