Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.
—   79   —

a sama o ich wychowaniu rozmawiała długo z Bolkiem.
Przy tych rozmowach tak była nadzwyczaj miłą, pełną współczucia, tak blizko siadała nauczyciela, uśmiechała mu się i szukała jego oczów, że pan Tęczyński nie mógł wątpić, iż ją oczarował.
On zresztą, w podobnych razach, nie wątpił nigdy o sobie. Raz jakoś wziąwszy go za rękę uścisnęła, zarumieniła się i Bolek wyszedł niesłychanie wzruszony. W mieście przypadkiem plotkarz Maciórek z historyi przeszłości pani usłyszał coś — co Bolka wielce ośmielać mogło. Lecz, strach go jakiś ogarniał młodzieńczy, ostatek poczciwego uczucia, które się objawiało obawą. Unikał więc zbytniego zbliżania się, chociaż nie zrywał czułéj przyjaźni.
Raz zwierzyła mu się pani dyskursywe, iż — nigdy nie była szczęśliwą — że miała serce nie zużyte, młode, świeże i pełne uczuć wezbranych. Przymrużała oczy melancholicznie i wzdychała.
Pan Tęczyński w rozmowach tego rodzaju nie miał wprawy, jakoś mu one nie szły, ośmielano go, pomagano, ale właśnie ta nieśmiałość może go czyniła dla serca niezużytego, pełnego uczuć wezbranych — ponętnym.
Bolek więc w dosyć krótkim, stosunkowo czasie, nasnuł sobie na przyszłość różnych programmatów wiele. Wujowi o stosunku przyjaznym z panią domu nie mówił wcale.
Na ostatek ażebyśmy działalności młodzieńczéj naszego bohatera — dali zupełne wyobrażenie czy-